Wojenny los mojego brata Arseniusza Jackowskiego

źródło zdjęcia: Sergiusz Jackowski
Urodził się 08.05.1919r i od czternastego roku życia praktykował krawiectwo. Przed wojną należał do „Kółka Strzeleckiego”gdzie ćwiczył się i poznawał wojskową broń palną i białą. Po agresji sowieckiej na Polskę 17 września 1939 już na początku 1940 roku zabrano Go i wszystkich Jego rówieśników do Armii Czerwonej. Otrzymywaliśmy od Niego listy, aż z Samary. Po kilkumiesięcznej służbie został awansowany na sierżanta ze względu na dobrą znajomość broni. W Samarze był instruktorem szkolenia broni palnej, gdzie szkolił przeważnie syberyjskich Kazachów. Z Jego opowiadań wynikało, że ci młodzi żołnierze byli bardzo zacofani, a większość z nich była analfabetami. Po niemieckiej agresji na Rosję w 1941r. ich jednostka wojskowa składająca się przeważnie z Białorusinów, została skierowana na front. Gdzieś koło Briańska stoczyła pierwszy bój, a w następnej większej bitwie Białorusini zaczęli masowo poddawać się do niemieckiej niewoli. Zaczepiali na broń jakąś białą szmatę i grupami uciekali na ich linię frontu. Uznawano ich za kolaborantów a do zdrajców rosyjskie jednostki otwierały ogień przez co wielu Białorusinów zginęło. Tych którzy pozostali w swojej jednostce wycofano z frontu i skierowano na zesłanie na Ural. Kilka następnych listów otrzymaliśmy od Niego właśnie stamtąd. Cała Rodzina cieszyła się, że ocalał z wojennej pożogi i że kiedyś do nas wróci.
Na Uralu katorżnicy ciężko pracowali w „Tajgańskim Grafitnym Kombinacie”. Znajdował się on w mieście Kisztym w Czelabińskiej obłaści. W górach wydobywali grafit, a inni przerabiali drewno tajgi na różne potrzeby przemysłu. Wielu z jego kolegów pracowało w fabryce w Kisztymie. Przerabiano tam grafit na cele gospodarcze, a większość na cele wojenne. (Ta kopalina jest podobna do węgla, lecz nie palna, czyli ognioodporna). Katorżnicy byli niedożywieni, a od ciężkiej pracy, głodu i chłodu puchli i umierali. Tylko co zaradniejsi z trudem jakoś sobie radzili. Podstawową ich spiżarnią były: rzeka i góry Ural. W rzece różnymi sposobami łowili ryby, a na skrawkach górskich łagodnych stoków i na małych równinkach, gdzie była warstwa próchnicy sadzili na wiosnę ziemniaki. Podlewali je rzecznym nanosem, oraz korzystali z ciekłych, fabrycznych, nietoksycznych odpadów przez co ziemniaki były zawsze dorodne.
Brat na Uralu krótko głodował. Żyd – dyrektor kombinatu kiedy dowiedział się, że jest krawcem, zaangażował go jako krawca dla swojej rodziny. Przeżywał bardzo, często uczestnicząc w skromnych pogrzebach swoich kolegów.
Po pięciu latach katorgi wrócił do Międzylesia przed Wielkanocą 1946r. Miał dokument, że brał udział w bitwach na froncie, z tego względu był zarejestrowany w szeregach kombatantów. Od razu w Międzylesiu otworzył prywatny „Zakład Krawiecki”. Wkrótce się ożenił i miał czwórkę dzieci. W połowie lat siedemdziesiątych wyjechał z rodziną do Świebodzina. Od dzieciństwa nie opuszczał stołka z naparstkiem i igłą. Po ożenku do końca życia dla wszystkich, swoich dzieci razem ze swoją żoną wykłuwał igłą pomocną dla Nich godną dolę. Przed emeryturą sporo lat pracował w szpitalu w Ciborzu na stanowisku kierownika szwalni, zmarł 24.02.2006r. Wspominam Go w smutku i nostalgii, jak bardzo był opiekuńczy dla mnie i dla całej Rodziny. Kiedy przeżywałem dramaty rodzinne i ciężki wypadek nie rokujący dalszego życia, każdego dnia w kościele często z żoną żarliwie modlił się w mojej intencji.
Sergiusz Jackowski
4 komentarze do artykułu “Wojenny los mojego brata Arseniusza Jackowskiego”
Komentarz wyraża opinie wyłącznie jego autora. Redakcja portalu sycowice.net nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy.
23 czerwca, 2012 at 20:50
Panie Sergiuszu czytam Pana książkę ” Lektura wspomnień” (dał mi ją do przeczytania Pan Cezary). Ostatnio byłam zwolenniczką innego gatunku prozy (- lekkiej, łatwej i przyjemnej. Nie dlatego , że tylko taka mnie interesuje). A tu nagle odmiana. Pana książka przyznam jest trudna, bo utknęłam na str. 247 i nie mam odwagi zacząć czytać rozdziału ” Pięć wojennych mam”. Czytając Wigilię z pułkownikiem i Odwiedziny byłam wzruszona, zła na Franka, że zdradził Natalię. I podziwiałam sposób przekazania przez Pana trudnych wojennych losów. Pozdrawiam i życzę Panu dobrego zdrowia. Ewa
23 czerwca, 2012 at 22:26
Pan Sergiusz Jackowski jest jednym z najbardziej zacnych i zasłużonych osób w gminie Skąpe. Człowiek niezwykle wrażliwy, skromny i uczciwy. Jestem zaszczycony, że mogłem Go osobiście poznać. Najserdeczniejsze pozdrowienia.
24 czerwca, 2012 at 20:56
Dziękuję, Tobie stryju za wspomnienie mojego wspaniałego Ojca.ŻYCZĘ dużo zdrowia i wytrwałości w przekazywaniu nam Twojej wiedzy.Lodzia
28 czerwca, 2012 at 17:45
Dla Pani Ewy, Pana Cezarego i Bratanicy Lodzi serdecznie dziękuję za piękne komentarze