
źródło zdjęcia: sxc.hu
Los wojennego tułacza – część 5
7 sierpnia 1944 rok nasz pociąg pędził ciemną nocą w kierunku Moskwy, systematycznie oddalając się od surowej północy. Podczas podróży często wspominaliśmy swoich nieszczęśliwych pozostawionych na obczyźnie Rodaków, nie mających żadnych szans nie tylko na walkę o wolność swojej Ojczyzny, ale również na powrót do niej. My mieliśmy powód do radości, bo jechaliśmy do Polski, do cieplejszego kraju i do naszych stron rodzinnych. Nie martwiliśmy się o to co z nami będzie i co nam zgotuje wojenny los i cieszyliśmy się bardzo, że nie będziemy zmuszani do walki o stalinowską Rosję. Marzyliśmy tylko, by po tułaczce, po wyzwoleniu Polski wrócić do swoich domów, do swoich rodzin, do swoich stęsknionych za nami dziewcząt, do których z pewnością wielu z nas nie miało już wrócić… Czytaj więcej…

źródło zdjęcia: Beata Kłos-Wygas
Pierwszy jesienny rajd rowerowy rozpoczął powitanie prawdziwej polskiej jesieni w Nietkowie. Grupa 20 uczniów pod opieką p. Joanny Wojtaszek, Beaty Kłos-Wygas, Sylwi Stasiczek i Jakuba Kosiaka wyruszyła spod szkoły i pokonała ponad 50 km trasę Nietków – Czerwieńsk – Brody – Nietkowice – Sycowice i z powrotem. Trzeba powiedzieć, że było to nie lada wyzwanie i cała grupa spisała się na szóstkę. Rowery sprawne, przygotowane , kondycja uczestników super . Najbardziej wystrzałowym i nietuzinkowym rowerzystą był pan Jakub , który cała trasę pokonał na „leżąco, na bardzo oryginalnym rowerze poprzecznym, jaki rzadko można spotkać na naszych drogach.
Pogodę rajdową mieliśmy przepiękną, wymarzoną na taką szkolną eskapadę. Było ciepło i słonecznie, podziwialiśmy malowniczą trasę nadodrzańską mieniącą się już jesiennymi barwami i zwiastunami odchodzącego lata. Czytaj więcej…

źródło zdjęcia: sxc.hu
Los wojennego tułacza – część 4
W dniu 10 sierpnia 1944 roku wczesnym rankiem dojechaliśmy do Archangielska.
Wysiadać! – krzyknęli rosyjscy konwojenci. Chłopaki wysypywali się z wagonów i na peronie zrobiło się bardzo tłoczno. Ten peron ciągnął się wzdłuż zalewu rzeki Dwiny i w tym czasie wyglądał jak mrowisko poruszone kijem. Jest zimno, przymrozek około – 5 stopni, wieje zimny wiatr od morza, a my przecież jesteśmy ubrani po letniemu, ale w tłoku szło jakoś wytrzymać. Czekając na peronie na dalsze rozkazy patrzyliśmy na duże fale i ogromny zalew, gdzie nie było widać drugiego brzegu. Szliśmy peronem, aż do portu gdzie już oczekiwał na nas statek. Wciąż patrzyliśmy na prawdziwe morze, którego każdy z nas jeszcze nie widział. Czytaj więcej…
źródło zdjęcia: sxc.hu
Los wojennego tułacza – część 3
W dniu 6 lipca 1944 roku Armia Czerwona po raz drugi wkroczyła na naszą, białoruską ziemię. Tym razem niby to wyzwalając ją spod okupacji hitlerowskiej…. . Zaczęła się mobilizacja młodych chłopców, a także żonatych mężczyzn wieku do lat 50, nie zważając na sytuację domową rodziny. Ten biedny, bardzo życzliwy i bardzo wrażliwy uczuciowo białoruski naród, chyba najbardziej wycierpiał przez 5 lat wojny…
W dniu 16 lipca 1944 roku otrzymałem zawiadomienie doręczone przez sołtysa, o powołaniu mnie do służby w Armii Czerwonej… . Było w nim wyszczególnione, żeby każdy powołany zabrał ze sobą bieliznę i żywność na 5 dni. W punkcie zbornym w miasteczku Miadzioł miałem stawić się 20 lipca 1944 roku, w tym właśnie czasie kończyłem 20 lat i 6 miesięcy. Przez tych kilka dni moja mama przygotowywała i szykowała co tylko mogła, aby zaopatrzyć mnie na długą i nieznaną, ale w domyśle przerażającą i daleką podróż. Co rusz oglądałem Ją stojącą i zamyśloną nad moją podróżną torbą… Czytaj więcej…

źródło zdjęcia: Władysław Jackowski
Los wojennego tułacza – część 2
Urodziłem się 17.12. 1923r. We wsi Dziahile pow. Postawy woj. Wilno. Moje dzieciństwo w siedmioosobowej rodzinie nie było zbyt ciekawe. Rodzice na dziesięcio hektarowej gospodarce i dzięki małemu, wiejskiemu sklepikiem z podstawowymi artykułami jakoś sobie radzili. Starszy brat Arseniusz uczył się krawiectwa i nie opuszczał ręcznej maszyny. Ja krótko przed wojną ukończyłem 7 klas Szkoły Podstawowej. W tym czasie naszą wieś rozparcelowano na kolonie, a po wybudowaniu zabudowań i zagospodarowaniu dodatkowych nieużytków zaskoczyła nas wojna. Ojciec ze sklepiku na kolonii musiał zrezygnować, a agresję sowiecką w 1939 roku przeżyliśmy w rodzinnym komplecie. Starszego brata w 1940 roku zabrano do Armii Czerwonej, a Dziadek zmarł. W ten sposób nasza Rodzina zmniejszyła się o dwie osoby. Swoim dzieciństwem, młodością i wolnością cieszyłem się tylko do osiemnastego roku życia. Nie zdążyłem jeszcze bliżej poznać swojej pierwszej dziewczyny, nacieszyć się Nią i pobawić, a już musiałem uczestniczyć w wojnie. Trwała ona dla mnie od lata 1942 roku z przerwami pierwszych lat, a skończyła się 12 lutego 1947 roku w Bieszczadach. Czytaj więcej…

źródło zdjęcia: sxc.hu
Los wojennego tułacza – część 1
Drodzy Przyjaciele! Wspomnienia są zakątkiem naszego przeszłego życia, często najmilszym, do których w zadumie i z nostalgią wracamy.
Dla wielu z naszych rodaków wspomnienia wojenne były i są bardzo smutne i tragiczne. Wielu z Ich Potomnych nawet nie wie i nie zdaje sobie sprawy z tego, jak Oni przeżywali swoje wojenne losy podczas tułaczki, katorgi i na polach bitew. Jak Oni z poświęceniem własnego życia walczyli o Ojczyznę, wspominając w zadumie i nostalgii swoje dzieciństwo i swoją, przedwojenną młodość. Jak marzyli o godnej, wywalczonej przez siebie przyszłości dla siebie i dla następnych pokoleń. Wszyscy Potomkowie powinni pamiętać i doceniać z należnym szacunkiem ofiarny trud swoich walecznych Przodków. Czytaj więcej…