Galopując wokół Sycowic…
źródło zdjęcia: Jacek Uliński
W okresie wakacyjnym, nikt nie ma głowy ani ochoty do czytania długich, „uczonych” tekstów…. . Dlatego też, jedynie bardzo krótko zasygnalizuję kilka wczasowych tematów, poruszających sposoby spędzania wolnego czasu bez jakichś dalekich, kosztownych wyjazdów, z wykorzystaniem tych walorów którymi obdarzyła nas otaczająca przyroda.
Od wielu już lat jestem w przekonaniu, że okolice w których zamieszkujemy mają ogromny turystyczny potencjał, który zupełnie nie jest wykorzystywany. Piękno otaczającej przyrody którą widzimy na co dzień, po prostu NAM spowszedniało i nie widzimy jej często niepowtarzalnych uroków. Popatrzmy jednak na nią oczami „mieszczucha” który natychmiast wychwytuje to, czego na co dzień MY nie zauważamy.
Zobaczmy obrazy których mogą pozazdrościć nam wszyscy przyjeżdżający goście: urokliwe leśne zakątki, żubry pławiące się w słonecznych i piaskowych kąpielach, żerujące spokojne stadka danieli, zobaczmy polodowcowe jeziora i pełne ryb cieki wodne, poznajmy pasjonatów uprawiających swoje hobby, pospacerujmy leśnymi duktami i zobaczmy to, czego nie widzimy na co dzień.
O niewykorzystanym potencjale Odry i południowego odcinku MRU już pisałem. Na początek: siadajmy na wóz i pogalopujmy wokół Sycowic…. .
Zdjęcia: Jacek Uliński i Jego syn Kuba
Cezary Woch
Tagi: hucuły
4 komentarze do artykułu “Galopując wokół Sycowic…”
Komentarz wyraża opinie wyłącznie jego autora. Redakcja portalu sycowice.net nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy.
7 sierpnia, 2013 at 09:39
To jest TO ! Wiatr we włosach.:)
Koniki poniosły wożnicę po rżysku , aż im piana ciekła z pysku.
8 sierpnia, 2013 at 07:00
Ciekawiej wyglądałoby z damą, która uwielbia wiatr we włosach i nie boi się jak konie ponoszą.
9 sierpnia, 2013 at 21:38
Baba z wozu koniom lżej.
No, ale te bele można było pozwozić, a nie tak po próżnicy pędzić co koń wyskoczy 🙂
10 sierpnia, 2013 at 09:38
Pięknie Panie „mic”, ale gdzie jest reszta, która nie chce się bawić z nami? Postaram się więc zaszczycić stronę Cezarego komentarzem amerykańskiego kapitana marynarki. On penetrował tą stronę od dawna szukając ze mną kontaktu, no i wreszcie na dybał, a Grzegorz temu pomógł. On bardzo chce, bym ja opracował Jego pamiętnik i Jego przygody na morzach i oceanach. On jako oficer mechaniki na statku pływał pod polską banderą 25 lat, a od lat osiemdziesiątych pływa pod banderą USA. Nabył moją książkę przez kolegę z Polski i pływał z nią ostatnio na wodach Alaski. Wczoraj odbyła się wymiana załogi i odleciał do rodziny w Seattle. Podczas odpoczynku zajmie się wspomnieniami. Będzie rewelacja w internecie ale na to trzeba sporo poczekać. Więcej o Nim być może niedługo napiszę w artykule.